Frank Sinatra
Capitol
1956
*****
Zaledwie jedenaście miesięcy po wydaniu „In the Wee Small Hours” Frank Sinatra nagrał kolejną płytę, jakże jednak odmienną. Poprzedni album był przejmująco smutnym, chwilami wręcz mrocznym rozliczeniem zerwanego związku z Avą Gardner. „Songs for Swingin' Lovers!” jest, no cóż, właśnie taki jak jego tytuł – pełen życia, radości, momentami może nieco melancholijny, ale w sposób, który pozwala oczekiwać dalszych szczęśliwych chwil.
W wykonaniu Sinatry i aranżacji niezrównanego Nelsona Riddle'a ta płyta jest czymś więcej niż tylko zbiorem jazzowych standardów wokalnych – to także zestaw absolutnie hitowych popowych piosenek. I to nagranych i zaśpiewanych tak, że do dziś większość gwiazd popu (i rzecz jasna smooth jazzu) powinna się spalić ze wstydu. A przynajmniej posłuchać „Songs...” i dwa razy zastanowić się, czy naprawdę warto wychodzić na scenę. Sinatra śpiewający „You Make Me Feel So Young”, „How About You?” czy „Makin' Whoopee” (przy okazji, polecam wersję tej piosenki w wykonaniu Ciasteczkowego Potwora, do obejrzenia tutaj) to mistrzostwo świata, kwintesencja wszystkiego, czym powinien być pop-jazzowy przebój.
No i na „Songs...” znalazła się piosenka Cole'a Portera, którą chyba każdy dziś kojarzy z Sinatrą - „I've Got You Under My Skin”. Słowa „I'd sacrifice anything come what might / For the sake o havin' you near” to jedno z najpiękniejszych wyznań miłości, jakie kiedykolwiek słyszałem. Można tylko Porterowi pozazdrościć, że tak to napisał. I Sinatrze, że tak to zaśpiewał.