niedziela, 28 listopada 2010

3. Welcome to the South

TRAGIC SONGS OF LIFE
The Louvin Brothers
Capitol
1956
*

Trzecia płyta na liście. I pierwsza – moja – całkowita porażka. „Tragic Songs of Life” jest tak strasznym albumem, że wytrzymałem ledwie (aż?) dziewięć z dwunastu zamieszczonych na nim piosenek.
Wielbiciele country pewnie już szykują dla mnie krzyż. Nie zapomnijcie tylko go podpalić.
Jako osobnik mocno zafascynowany amerykańską popkulturą powinienem przynajmniej dać tej płycie drugą szansę. W końcu dla amerykańskiego folku i country album ikoniczny. Nie dam. Nie jestem w stanie. To nie Soggy Bottom Boys z „Bracie, gdzie jesteś” Coenów.
A żałuję tym bardziej, że pod nieznośną warstwą muzyczną w tekstach kryje się prawdziwy mrok. Świat bez miłości i wybaczenia. Taki sam, jaki później odkrywali choćby Johnny Cash i Nick Cave (zwłaszcza na „Murder Ballads”).
Ale wolę poczytać teksty niż jeszcze raz przebijać się przez zawodzenie braci Iry i Charliego Loudermilków. I trudno mi też ich traktować serio, skoro trzy lata po nagraniu „Tragic Songs of Life” całkiem poważnie ostrzegali, że „Satan Is Real”. Ira najwyraźniej o tym zapomniał, bo ostatecznie wykończyło go życie w grzechu: kobiety i gorzała (oba nałogi mocno nadużywane) zaprowadziły go tam, gdzie może przekonać się, czy Satan jest rzeczywiście Real.
83-letni dziś Charlie kontynuował solową karierę – chyba z niezłym skutkiem. Pełen szacunku dla jego dokonań zgłębianie dyskografii Charliego Louvina pozostawię jednak fanom.

PS z 27 stycznia 2011:
Charles Elzer Loudermilk aka Charlie Louvin zmarł w środę 26 stycznia 2011 roku. Miał 83 lata. Nagrywałeś fatalną muzykę, Charlie, przynajmniej z mojego punktu widzenia, ale i tak pisząc powyższego posta - i męcząc się przy słuchaniu „Tragic Songs of Life” - trochę się z Tobą zaprzyjaźniłem. Żegnaj. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz